czwartek, 9 grudnia 2010

„PAMIĘTNIK JEDYNACZKI”

Hanna Kowalska pisząc tę książkę chciała nam pokazać, jak wygląda świat widziany oczami jedynaczki. Trzynastoletnia Paulina bardzo odczuwa brak rodzeństwa i brak psa. Dziewczyna ma dar do pakowania się w tarapaty. Pojawiają się konflikty z matematyczką, kłótnie z mamą, złe dziewczyny z klasy, a nawet oskarżenie o kradzież. Nagle wszystko zaczyna się komplikować i zmieniać. W krótkim okresie czasu w jej życiu pojawiają się tajemnicze osoby. Ich losy zaczną się ze sobą splatać. Moim zdaniem książka jest zabawna, pełna fascynujących wydarzeń. Czytając ją uświadomiłam sobie, że w życiu są problemy duże i małe, bardziej i mniej przykre, ale wszystko uda się rozwiązać, jeżeli mocno się przyłożymy. Bardzo polecam wszystkim tę książkę, a szczególnie osobom, które myślą, że to właśnie one mają najwięcej problemów na całej kuli ziemskiej.

Klaudia Laskowska kl. 4a

piątek, 3 grudnia 2010

HISTORIA LIŚCIA

Teksty klasy II C
Jestem liściem klonu. Latem byłem duży i zielony. Kiedy przyszedł wrzesień, podobnie jak moi bracia, zrobiłem się czerwono żółty. Na początku października spadłem z drzewa. Leżałem na ziemi, wiatr przeniósł mnie pod świerka. Raz padał na mnie deszcz, raz znowu ogrzewało mnie słońce. Aż wreszcie w poniedziałkowe popołudnie znalazł mnie Kuba. Zadowolony zabrał mnie do swojego domu. Następnego dnia Kuba zabrał mnie do szkoły. Teraz ozdabiam jego klasę. Stoję w bukiecie z innymi liśćmi na biurku pani nauczycielki i jestem szczęśliwy.
/Marcel Dybek IIc/

W parku rosło ogromne drzewo. Jesienią jego liście zabarwiły się złociście. Drzewo wyglądał jak wielka żółta lampa. Nagle powiał wiatr i strącił wiele liści. Jeden z liści spadł na głowę pana biegnącego do autobusu. Pan wsiadł do autobusu z liściem na głowie. Nikt mu o nim nie powiedział, tylko się każdy gapił. W domu jego córeczka Agata zobaczyła liścia i wkleiła go sobie do pamiętnika. Agatka przyniosła liścia do szkoły i pokazała go całej klasie.
/Agata Belczyk IIc/

Jestem małym listkiem, bardzo lubię bawić się na wietrze. Pewnego dnia wirowałem sobie wokół szkoły i jakaś dziewczynka zabrała mnie razem z innymi listkami. Wzięła nas do domu. Spakowała do jakiegoś dziwnego worka. Było w nim bardzo ciemno, ale całe szczęście były tam tez inne liście, które starały się mnie pocieszyć. Czas mijał długo. W końcu dziewczynka włożyła nas do plecaka i zabrała do szkoły. Myślałem, że chce mnie tam zostawić, żebym znów wirował wokół szkoły, ale się myliłem. Zabrała nas ze sobą do klasy. Położyła mnie razem z innymi listkami na ławkę. Kiedy pani nauczycielka zadała polecenie, dziewczynka wyjęła swój blok z kolorowymi kartkami. Wyrwała kartkę i zaczęła wycinać mnie w różne kształty, a potem przykleiła do kartki. Gdy skończyła powiesiła mnie na tablicy i tak skończyła się moja historia.
/Jessica Jarikre IIc/

Rósł na dębie duży, piękny liść. Nadeszła chłodna jesień. Pewnego dnia wiatr porwał go i u niósł wysoko. Leciał nad lasami, polami i miastami. Gdy wiatr ustał liść zaczął opadać, aż w końcu wylądował w nurcie rzeki. Płynął tak dwa dni i dwie noce. Nagle nadleciał ptak i zabrał liścia ze sobą. Może weźmie go ze sobą do swego gniazda, aby było mu w nim cieplej.
/Michał Jaroch IIc/

Dawno, dawno temu urodziłem się wiosna na drzewie. Pamiętam piękne słoneczne lato. Jesienny wiatr zrzucił mnie z drzewa. Na ziemi znalazł mnie chłopiec. Zabrał mnie do ciepłego domu. W domu wsadził mnie do książki. Kiedy się wysuszyłem wsadził mnie do ramki. I tak od lat wiszę na ścianie, a nie na drzewie. /Filip Raszeja IIc/

Kiedyś jesienią spadłem na auto. Potem zerwał się silny wiatr i poleciałem jeszcze dalej. Tym razem upadłem na dach jakiegoś domu. Powiało znów wiatrem i spadłem na ulicę. Jeszcze później do ogrodu, w którym był groźny pies. Okazało się, że nie aż taki groźny, gdyż bawiliśmy się razem cały dzień.
/Aron Eggens IIc/

Po 23. września dni stały się krótsze a noce dłuższe. Zacząłem żółknąć. W końcu nadszedł dzień, w którym spadłem z drzewa. Wiatr poniósł mnie nad szkołą, potem przy pagórkach. Przyglądałem się dzieciom grającym w piłkę i rolnikom zbierającym kukurydzę. Zacząłem powoli opadać i spotkałem się z innymi liśćmi. Jakiś pan zagrabił nas na stos. Wyciągnął zapalniczkę, zacząłem płonąć. Tak skończył się mój żywot.
/Bartek Dynia IIc/

Byłem kiedyś bardzo ładnym, zielonym listkiem klonu. Gdy był już wrzesień kasztanowcowi spadły już wszystkie liście, które były moimi sąsiadami. Ja z moimi braćmi złociliśmy się jeszcze w jesiennym słońcu. Na moim drzewie mieszkała w dziupli wiewiórka. Pewnego dnia wiewiórka usiadła na mojej gałęzi i spadłem na ziemię. Zaczął wiać wiatr, a ja zacząłem unosić się i wtedy upadłem na chodnik. Pewnego dnia przechodził chłopiec o imieniu Sławek. Podniósł mnie i zabrał do domu. Zostałem wysuszony w gazetach. Potem zabrał mnie do szkoły i nakleił na kartce. Od tego czasu wiszę na tablicy.
/Sławek Kasenberg IIc/

Jestem pięknym, małym listkiem. Wiszę sobie na gałązce drzewa klonowego. Mam wszystkie kolory jesieni: żółty, pomarańczowy, zielony, czerwony i brązowy. Pewnego dnia wiał silny wiatr i spadłem na ziemię. Dziewczynka o imieniu Ola zbierała listki do szkoły i zabrała mnie ze sobą. W szkole dzieci robiły bukiety na konkurs. Wszyscy się zachwycali, jakie piękne mam kolory. Wystąpiłem w konkursie szkolnym i zająłem I miejsce.
/Ola Szot IIc/