piątek, 15 maja 2009

Brzydula

To opowiadanie to ciąg rozdziałów – historii życia współczesnej Brzyduli ;)
Od razu mówię, ze jest wymyślone :P

Wtorek, 2 września, godzina 7.55

Właśnie stoję przed moim nowym gimnazjum. Budynek jest duży i odrapany. Poczerniałe ściany są obrośnięte zieleniącym się bluszczem. Gdzieś na piętrze, w otwartym oknie powiewa biała firanka, starannie wykrochmalona, gdyż jej nietypowy zapach czuć nawet przed budynkiem.
Mama spojrzała z lekkim niepokojem na grupę dziewczyn stojącą nieopodal. Krótkie spódniczki, podarte rajstopy i obcisłe bluzki odsłaniające brzuchy. Typowy strój „super laski”. Mnie takie ubrania nigdy nie kręciły. Skromne czarne spódniczki i białe bluzeczki to dla mnie podstawa. W starej szkole śmiali się ze mnie i z moich ubrań. Moim przezwiskiem stało się „Brzydula”. Dlaczego? Otóż nie jestem najpiękniejsza, ani najbrzydsza. Ot tak – zwykła nastolatka…z czarnymi okularami i aparatem na zębach. Właśnie stąd to niezbyt przyjemne przezwisko.
Usłyszałam głośny terkot dzwonka. To mój pierwszy dzień w nowej szkole. Rozpoczynam nowe życie. Chyba…
Mam nadzieję, że już nigdy nie będę Brzydulą.
Pożegnałam się z mamą i wbiegłam do nowej szkoły. Kątem oka dostrzegłam przerażone spojrzenie mojej mamy. Chciałam coś powiedzieć na pocieszenie, ale porwał mnie tłum rozwrzeszczanych gimnazjalistów.
Próbowałam się przepchnąć do recepcji, ale z marnym skutkiem. Tak oto nie dowiedziałam się do jakiej klasy należę, ani gdzie mam się teraz udać.
Mogłam tylko patrzeć bezsilnie na numery klas i uczniów znikających w drzwiach. W końcu zostałam sama. Samiutka. Na szkolnym korytarzu. Nie wiedziałam gdzie iść i poczułam się strasznie głupio. Miałam wrażenie, że jestem jedyną pierwszoklasistką, która nie potrafi sobie poradzić. Chętnie wróciłabym się do recepcji i zapytała o potrzebne mi informacje, ale niestety nie potrafiłam sobie przypomnieć jaka tam jest droga, ani skąd przyszłam.
Zrozpaczona usiadłam pod ścianą i podciągnęłam nogi pod brodę. Po policzkach spłynęły mi łzy wściekłości i bezsilności.
Nagle usłyszałam szmer. Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę, z której dochodził dźwięk. Obok zielonej rośliny stał chłopak. Przystojny chłopak. Przystojny chłopak, który nerwowo przeglądał notes i coś pisał w telefonie komórkowym.
Rozdziawiłam usta ze zdumienia. Chłopak, który nie wie gdzie ma teraz iść? To było dla mnie nie do pojęcia.
Przez chwilę moje serce przestało bić. Spojrzał na mnie i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem. Wybałuszyłam oczy.
Chłopak podszedł do mnie. Otarłam nerwowo łzy.
- Cześć, jestem Adam, a ty?
- Agnieszka – bąknęłam. Mój głos lekko drżał.
- Jesteś nowa? – uśmiechnął się.
- Pierwsza klasa – sprecyzowałam.
- Ja też. Ładny strój – wskazał na moją czarną spódniczkę i białą bluzkę. Zaczerwieniłam się.
- Co robisz tu na korytarzu? Czemu nie jesteś na lekcji?
- Pisałem SMS-a do kolegi. A tak szczerze mówiąc nie wiem do jakiej klasy mam iść. Gdy wszedłem do szkoły pisałem SMS-a i nie myślałem o tym, żeby zapytać portiera o drogę.
Mruknęłam nie wyraźnie coś w stylu „aha, ja też”. Zerknęłam na zegarek i zdenerwowałam się. Było w pół do dziewiątej. Spędziłam już pół godziny na szkolnym korytarzu. Musiałam w końcu iść na lekcję.
- Przepraszam, ale muszę iść – powiedziałam i odwróciłam się. Chłopak powiedział: „To cześć”.
Skręciłam w boczny korytarz i prawie krzyknęłam z radości. Znalazłam główne wejście do szkoły, a zarazem recepcję. Podbiegłam do niej.
- Słucham? – zapytała kobieta siedząca z czasopismem na fotelu.
- Chciałabym dowiedzieć się do jakiej klasy chodzę i gdzie mam teraz lekcję.
- Lekcje zaczęły się pół godziny temu – powiedziała opryskliwie. Wzruszyłam ramionami i czekałam, aż otrzymam informację, o którą prosiłam. Kobieta widząc, że nie zamierzam sobie iść westchnęła i zaczęła przeglądać papiery. Po chwili oznajmiła: - Klasa 1 C. Masz teraz historię, z panią Gąbką, w klasie numer 68. Drugie drzwi od głównych schodów, na trzecim piętrze. Do wiedzenia.
- Do widzenia – powiedziałam i ruszyłam w kierunku schodów.

Wtorek, 2 września, godzina 8.25

Znalazłam klasę numer 68. Westchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi. 20 par różnokolorowych oczu wpatrywało się we mnie z zaciekawieniem. Zaczerwieniłam się i przemknęłam do ostatniej ławki, w której siedziała ruda dziewczyna. Jedynie tam było wolne miejsce.
- Panna… - zaczęła nauczycielka zerkając do dziennika.
- Eee… Agnieszka – bąknęłam nieśmiało.
Przez klasę przebiegł cichy śmiech. Zastanawiałam się o co im chodzi, aż w końcu mnie olśniło.
W pierwszej ławce, tuż przed tablicą siedziała…moja koleżanka Wiola. Autorka mojego słynnego przezwiska „Brzydula”. Ruda dziewczyna uśmiechnęła się do mnie niewinnie. Pomyślałam, że ma „nie równo pod sufitem”.
- Jak masz na nazwisko? – zapytała nauczycielka.
- Leśniak – odpowiedziałam. Kobieta zerknęła do dziennika i kiwnęła głową. Jakiś wysoki blondyn obrzucił mnie dziwnym spojrzeniem, a brunet parsknął głośnym śmiechem. Wiola uśmiechała się głupkowato.
- Agnieszka, już dawno, tutaj nie mieszka, oł jee! – krzyknął brunet, a reszta klasy zaczęła się śmiać. Spojrzałam na dowcipnisia i powiedziałam:
- Gabinet szkolnego psychologa jest na drugim piętrze.
Na to Wiola spojrzała na mnie groźnie. Odwzajemniłam spojrzenie.
- Brzydula, tak? – zapytała szeptem ruda.
- Nie jestem Brzydulą– warknęłam cichutko.
Nie czułam się już jak zagubiona dziewczynka. Teraz górowała nade mną złość na Wiolę. Rozgadała całej klasie jakie mam przezwisko! To po prostu… oburzające!
Aga, zrzędzisz jak stara ciotka – pomyślałam, przypominając sobie słowa mojej przyjaciółki z podstawówki.
- Em…no tak. Tylko ta blondyna z pierwszej ławki powiedziała, że pewna dziewczyna o imieniu Agnieszka będzie chodziła do naszej klasy, i że ona ma przezwisko „Brzydula”.
- Świetnie – mruknęłam i zaczęłam słuchać nauczycielki.

Wtorek, 2 września, godzina 10:35

Historia minęła całkiem szybko. Nauczycielka opowiadała o czasach Jagiellonów, podczas gdy Wiola co chwilę odrzucała swoje blond włosy na plecy. Próbowała zrobić wrażenie na chłopakach, a ja musiałam przyznać, że dobrze jej to wychodziło. Każdy chłopak siedzący w najbliższych ławkach patrzył na dziewczynę z uwielbieniem. Przypomniała mi się scena z filmu, który oglądałam ostatnio i prawie parsknęłam śmiechem.
Po historii była matematyka. Mogłam się popisać swoją matematyczną wiedzą i już na dzień dobry dostałam szóstkę. Pan Marko był zaskoczony moimi umiejętnościami, a Wiola robiła dziwne miny.
Po matematyce była na szczęście godzina przerwy. I to tylko dlatego, iż pani Modliszki, uczącej nas biologii nie było. Zachorowała biedaczka na grypę i musiała zostać w domu.
Większość osób poszła do Mc Donalda stojącego naprzeciw szkoły. Ja również skusiłam się na hamburgera, kurczaczki, coca-colę i shake'a truskawkowego, po czym przyznałam, ze to był zły pomysł. Od razu zrobiłam się ociężała i zaczęła mnie boleć głowa.
Nie byłam zadowolona z jednej rzeczy. Ruda dziewczyna z ławki, okazała się nową redaktorką szkolnej gazetki. Bez wahania usiadła naprzeciw mnie i rzuciła mi zapisane kartki papieru.
- Eee? – zapytałam przeżuwając hamburgera.
- Oh, Brzydula, jesteś strasznie śmieszna – zaśmiała się ruda. Skrzywiłam się na dźwięk mojego przezwiska. W dalszym ciągu nie rozumiałam o co chodzi natrętnej dziewczynie.
- To są moje artykuły do szkolnej gazetki – wyjaśniła mi. Milczałam. – Oj, jestem nową redaktorką!
- Tak szybko? – zdziwiłam się uprzejmie. – Dopiero zaczął się rok szkolny.
- Wiem – uśmiechnęła się ruda.
- No więc…?
- Ah, nieważne. Udzielisz mi wywiadu – powiedziała ze słodkim uśmiechem.
- Nie dzięki, nie chcę – mruknęłam i zaczęłam pić coca-colę.
- To nie było pytanie – ruda spojrzała na mnie groźnie, a mi mimo woli przebiegł dreszcz po plecach. – No więc pierwsze pytanie… Czy jest ci trudno ze swoją niemiłą przeszłością? Lubisz swoje przezwisko? Jak się czujesz gdy ktoś do ciebie mówi „Brzydula”?
- To nie było jedno pytanie, ale tak czy siak nie odpowiem na żadne. Kazałaś mi milczeć – prychnęłam.
- No więc czemu się odzywasz? – zaśmiała się dziewczyna.
- Słuchaj, ruda. Za kogo ty się w ogóle masz? – powiedziałam poirytowana. Ta cała rozmowa zaczęła mi działać na nerwy.
- Hmmm… pomyślmy – dziewczyna zaczęła udawać, że myśli. – Chyba za Marikę Górniak. A ty?
- Powiedzmy, że za siebie – powiedziałam i wstałam. Ruda doprowadziła mnie do szału. Nie wiem jak można być takim natrętnym osobnikiem.
- Ale ja naprawdę mam na imię Marika – zawołała za mną, podczas gdy ja trzasnęłam drzwiami od Mc Donalda i ruszyłam w kierunku szkoły.

Wtorek, 10 września, godzina 15:18

W szkole czułam się dość nieswojo. Zachowanie w Mc Donaldzie nie było w moim stylu. Widziałam jak ruda oglądała się za mną z drwiną, a potem pisała coś w swoim notesie. Zaczynałam się obawiać, że pierwszy artykuł szkolnej gazetki będzie nosił tytuł: „Brzydula – o kim mowa?”
Okazało się jednak, że było gorzej! Tydzień po spotkaniu w Mc Donaldzie pojawił się numer specjalny poświęcony tylko i wyłącznie mojej osobie. Ci, co interesowali się bzdurami wypisywanymi w tym pisemku na mój widok pokładali się ze śmiechu. Jednak była grupa osób zazdroszcząca mi. Czego? Specjalnego Wydania – poświęconemu mi. Inni nawet nie wiedzieli o wyczynie Rudej (jak ją zaczęłam nazywać), całe szczęście, że to była większa część osób.
O tej całej sprawie dowiedziałam się osobiście. Naczelna redaktorka (zgadnijcie kto) na lekcji historii nie omieszkała wręczyć mi pliku kartek, gdzie na czele było moje zdjęcie oraz napis „Wydanie Specjalne”.
Oniemiała otworzyłam go i przejrzałam spis treści. Około dziesięciu artykułów, w którym każdy dotyczył mnie. „Brzydula Betty? Mamy teraz własną!”, „Wizyta w Mc Donaldzie?”, „Co kryje się pod maską Brzyduli?”, „Wszystkie Agnieszki – zazdrośćcie jej!”, „Wszystko o Brzyduli Agnieszce”, „Najpopularniejsze postacie Brzydul”. Najbardziej zainteresował mnie ostatni tytuł. „Kujon czy diabełek? Odkrywamy tajemnice Agnieszki!”. Otworzyłam na wskazanej stronie i zaczęłam czytać:
Nasza redaktorka dowiedziała się wszystkiego o gwieździe szkoły! Wszystkie elementy jej życia ujawnimy w tym artykule. Zaczniemy od jej koleżanek, podstawówki i charakterku! Pomocna okazała się śliczna, lecz mało inteligentna Wiola z klasy pierwszej. Opowiedziała nam nieco o swojej tzw. „psiapsiółce”.
- Pamiętam jak w drugiej klasie podstawówki jadła klej – wyjawiła nam Wiola, jednak więcej o tej sprawie nie chciała mówić, twierdząc: - Przyjaciółka nie wyjawia krępujących sekretów.
Jednak czy to oby przyjaciółka? Po chwili dodała, że w szóstej klasie złożyła wizytę u dyrektora, podobno chodziło o bójkę za szkołą. Niestety, ani Wiola, ani zapytana o tę sprawę Brzydula nic nie powiedziała. Jesteśmy zafascynowani tą sprawą, tak więc będziemy szukali informacji! Możecie być pewni, że nie pozostawimy tego niewyjaśnionego!
Odłóżmy jednak pana dyrektora na bok. Historia jej imienia jest krótka (str.4) tak więc łatwo wywnioskować, że życie dało Agnieszce tzw. „w kość”.
Jej największą miłością był Paweł M, chodzący klasę wyżej. Wiola powiedziała nam, że obiekt westchnień Brzyduli chodzi do naszej szkoły. Wiadomo teraz, dlaczego wybrała to gimnazjum a nie inne.
- Skandali to nie koniec – stwierdziła z tajemniczą miną Wiola. Błagania o wyjawienie więcej szczegółów zostały wysłuchane. Dziewczyna rozsiadła się w czerwonym foteliku i zaczęła opowiadać: - Podobno w piątej klasie została oskarżona o kradzież, lecz szczegółów nikt nie zna. Dyrekcja zatuszowała sprawę – obyło się bez procesu. Nasza kochana Brzydula…
Przerwałam czytanie oburzona. Podarłam gazetę na strzępy i zaniosłam się szlochem. Nauczyciel wyprowadził mnie z klasy i próbował dowiedzieć co się stało, ale nie powiedziałam nic. Byłam wściekła. Wyobrażałam sobie co zrobię Wioli, gdy ją zobaczę. Jaka kradzież?! Ja nawet nie byłam w gabinecie dyrektora! Moja „psiapsióła” opowiadała bzdury. Zaraz pożałowałam, że podarłam gazetę. Nie dość, że dostałam od nauczyciela uwagę („Drze gazetkę szkolną, płacze na lekcji oraz nie chce wyjawić powodu swojego wybuchu. Proszę o pilny kontakt.”) to mogłam przeczytać kolejne artykuły!
Na lekcję nie wróciłam. Przeżywałam wewnętrzny smutek. Poszłam do biblioteki, lecz tam nie czułam się zbyt dobrze. Dwie trzecioklasistki szeptały między sobą wskazując na gazetkę szkolną, a jakiś chłopak zaczepiał mnie pytając czy to prawda, że oszukałam sprzedawczynię z „Żabki”.
Wyszłam niezadowolona i wykrzywiłam się do plotkujących panienek. Moja reakcja została automatycznie zapisana na kartce.
- Trzeba będzie uaktualnić wydanie – usłyszałam. Na domiar złego zadarłam z redaktorkami!
Wróciłam pod klasę, a gdy zadzwonił dzwonek zapytałam Rudą, czy ma jeszcze egzemplarze. Dała mi dwa, mówiąc, że cieszy się iż podobał mi się jej numer specjalny. Warknęłam tylko, że odpowie mi za to co na robiła i poszłam do domu. Następnego dnia nikt nie pytał, dlaczego uciekłam ze szkoły, a nauczyciele wyraźnie nie chcieli o tym mówić. Tylko nasza wychowawczyni powiedziała, że „to skandal co wypisywała Marika”. Pocieszyła mnie, że ma zakaz wydawania tej gazetki.
Po przyjściu do szkoły od razu poszłam do gabinetu dyrektorki i zaczęłam krzyczeć, że to co napisała Ruda jest bezczelne oraz że żądam wycofania tego i ogłoszenia, że to nie prawda. Dyrektorka patrzyła na mnie oniemiała, aż w końcu rozpłakałam się i wybiegłam.

A. S. kl. 6

Brak komentarzy: