środa, 27 lutego 2019

RECENZJA ,,STUDIUM W RÓŻU”



Piękna wiktoriańska Anglia u schyłku dziewiętnastego wieku. Czasy angielskiej arystokracji, pełnych przepychu sukni, nienagannych manier oraz picia czarnej, popołudniowej herbaty. Nic dziwnego, że swoją dostojnością okres ten inspiruje wielu artystów, w tym również autorów recenzowanej przeze mnie mangowej adaptacji serii o Sherlocku Holmesie. Arthur Conan Doyle pierwsze wydanie powieści o słynnym detektywie napisał już w 1887 roku, jednak mangę ,,Studium w Różu” opublikowano stosunkowo niedawno, bo w 2013 roku.
Fabułę najsłynniejszej części serii z pewnością kojarzą wszyscy-ekscentryczny Sherlock Holmes poznaje doktora Johna Watsona, weterana wojennego. Niedługo potem, mężczyźni decydują się wspólnie wynająć mieszkanie 221B przy londyńskiej ulicy Baker Street. Jeszcze nie wiedzą, że najbliższe, mrożące krew w żyłach wydarzenia, dadzą początek ich długoletniej, choć niekiedy niełatwej przyjaźni.
Nie będę ukrywać, że do pozycji tej podeszłam z niemałym dystansem-nie byłam bowiem do końca przekonana, czy przez ponowne napisanie scenariusza oraz przedstawienie detektywistycznych przygód we współczesnej odsłonie, swojego pierwotnego kunsztu nie utraci sama fabuła. Na szczęście Steven Moffat oraz Mark Gatiss postarali się, by czytelnik nie odczuł naniesionych zmian, dzięki czemu całą mangę czyta się dość szybko i przyjemnie. W recenzowanym kryminale nie dopatrzyłam się ani dziur logicznych, ani fabularnych, co zdecydowanie ułatwiło mi śledzenie dróg dedukcji niesamowitego Sherlocka. Również i ze strony technicznej manga dobrze się prezentuje-kadry komiksu wyglądają schludnie i przejrzyście, a ilustracje narysowane zostały przyjemnym dla oka stylem.
Dzieło to z pewnością spodoba się czytelnikom lubiącym krótkie, lekkie kryminały, nieszablonową fabułę oraz oryginalne wykreowanie postaci. Faktem pozostaje jednak, że japońskie ,,Studium w Różu” w wielu aspektach nie dorasta do pięt swojemu XIX-wiecznemu pierwowzorowi.

Weronika kl. 8b

poniedziałek, 25 lutego 2019

RECENZJA „BAŚNIOBORU”


Chciałabym przedstawić Wam książkę pod tytułem „Baśniobór” Brandona Mulla. „Baśniobór” długo utrzymywał się na listach bestsellerów.
Kendra i Seth są rodzeństwem. Na wakacje przyjeżdżają do babci i dziadka. Z początku wydaje im się, że spędzą tam długie i mało ciekawe dwa tygodnie. Szybko jednak okazuje się, że posiadłość babci i dziadka Sorenson skrywa pewną magiczną tajemnicę. Odkrywają świat wróżek, faunów, elfów i innych baśniowych stworzeń żyjących w rezerwacie zwanym Baśnioborem. Ale czy wszystkie istoty, które spotkają na swojej drodze są aż tak bajeczne i dobre? O tym przekonacie się czytając tę opowieść.
W książce jest mnóstwo zwrotów akcji! Pomysł autora na świat przedstawiony był naprawdę oryginalny. Ciekawi bohaterowie przykuwali uwagę czytelników, natomiast baśniowe istoty wprowadzały do książki pewien magiczny i fantastyczny klimat.
Fabuła może zaciekawić zarówno młodszych, jak i starszych odbiorców. Z tego powodu chciałabym polecić ją wszystkim, niezależnie od wieku, którzy poszukują ciekawej książki z gatunku fantasy.

Zofia kl. 4g

niedziela, 10 maja 2015

Moja wyprawa


Gdy pewnego pięknego poranka wybrałem się na spacer, zauważyłem, że trawa jest niebieska. Pomyślałem:
- Ale super! Nareszcie trawa nabrała jakiegoś atrakcyjnego koloru.
Chwilami myślałem dlaczego wcześniej trawa nie była niebieska. Przecież gdyby tak było, większość dzieci bardzo by się ucieszyło.
Dopiero później zauważyłem, że nikt nie chodzi po mieście, a była godzina 08:26, ale pomyślałem:
- Fajnie, będzie mało ludzi w sklepie i będzie więcej dla mnie.
Ku mojemu zdziwieniu w sklepie nikogo nie było. Nie było też produktów, ale sklep był otwarty.
Postanowiłem zobaczyć, czy Empik też jest nieczynny, gdyż moim spacerowym celem było kupienie w Empiku gry The SimsTM 4.
Idąc w stronę sklepu nuciłem piosenkę Krzysztofa Morgiela pt. „Wiosna”
Następnie usłyszałem głos kamerzysty:
- Stop. W ogóle pana nie słychać. Od początku.
I tak wszystko się powtórzyło.
Mateusz Popik kl. 4 A

Magiczny wiosenny las


Bawiłam się na łące i nagle zobaczyłam las. To nie był zwykły las wszystko było kolorowe. Drzewa były pokryte pięknymi zielonymi listkami, spod których wystawały kwiaty w kolorze fioletowym, czerwonym, różowym i żółtym. W oddali zobaczyłam siwego jednorożca, który bacznie mnie obserwował. Nie wiedziałam co mam zrobić, ale on przygalopował do mnie….. Zdziwiłam się bardzo kiedy powiedział: - Nie bój się. Wskakuj a zabiorę cię w piękne miejsce. Wsiadłam i ruszył galopem. Wiatr rozwiewał mi włosy. A po dwóch minutach naszej podróży byliśmy na miejscu. Zapytałam: - Jak się nazywasz?
- Angel - odpowiedział i spojrzał na mnie ze zdziwieniem….
Nie wiedziałam co się dzieje i spojrzałam, i nagle znalazłam się nad ziemią.
Kiedy już opadłam na trawę to wtedy pojawiła się piękna sukienka. Była koloru ciemnego różu, przyozdobiona brokatem. Angel miał piękne siodło z liści ozdobione patykami, które były pięknie wystrugane. A na jego grzbiecie pojawiły się skrzydła anielskie. Po chwili patrząc na mnie, zwrócił się do mnie z tymi słowami:
- Mam już właścicielkę - Ciebie.
- Ja nie……nie wiem co powiedzieć.
-Nic. Ale pewnie będziesz o mnie dbać.
-Jasne że tak!
Pogalopowaliśmy razem przez ten piękny las, a on był szczęśliwy tak jak ja.
Maja Guzek kl. 4 A

środa, 15 kwietnia 2015

Zima

W zimie dzieci śnieżkami się rzucają,
lepią bałwana i na sankach zjeżdżają.
W zimie Wigilia, Boże Narodzenie i Święty Mikołaj
Grzecznym dzieciom prezenty rozdaje.
W zimie drobny śnieżek prószy
a nam bez czapek marzną uszy.
Zimą każdy niecierpliwie czeka na ferie
z daleka od kłopotów, od szkoły, od nauki i pracy,
bo zimowy wypoczynek bardzo lubią Polacy!!!
W zimie sporty uprawia się różne
panczeny, narciarstwo oraz saneczkarstwo.
O zimie można mówić dobrze i źle,
bo zima strony ma dwie
i to się oczywiście wie.

Aleksandra Bajda kl. 2b


środa, 17 grudnia 2014

Na śniegu i lodzie

Pewnego zimowego popołudnia poszłam z grupą koleżanek lepić wielkiego bałwana.Tego dnia na dworze było dużo śniegu,
więc bałwan mógł być takiej wielkości jakiej chciałyśmy. Po około dwóch godzinach skończyłyśmy lepić naszego wielkiego bałwana.
Był duży i piękny, a swoim uśmiechem zachęcał do zimowych zabaw.
Postanowiłyśmy wracać do domu i wtedy zobaczyłyśmy w oddali zamarznięty staw. Jedna z moich koleżanek Ala chciała wejść na lód. Wszystkie namawiałyśmy ją, żeby nie wchodziła na zamarznięty staw, bo lód może pęknąć. Niestety nie chciała nas słuchać i odważnie wkroczyła na lodową taflę stawu. Wtedy usłyszałyśmy głośny trzask pękającego lodu i zobaczyłyśmy wpadającą koleżankę do wody! Nagle zrobiło się niebezpiecznie i groźnie, ale szybko pojęłam decyzję by jedna z nas zadzwoniła do rodziców, a reszta przyjaciółek za pomocą kijów próbowała ją wyciągnąć z wody. Woda była lodowata, a robiło się coraz zimniej. Ola przebywała w wodzie i krzyczała do nas ze już prawie zamarza. Na szczęście przyjechali jej rodzice z liną. Rzucili linę do wody w stronę córki. Ona ją chwyciła i szczęśliwie została uratowana. Mama Oli otuliła córkę kocem i wszyscy pojechaliśmy do swoich domów. Na szczęście groźna przygoda zakończyła się pozytywnie, bo nikt nie ucierpiał. Nawet Ola nie zachorowała, ale dostała nauczkę od losu i postanowiła, że już zawsze będzie rozsądna i już nigdy tego nie zrobi, bo gdyby nie jej rodzice nie wiadomo jak by się to skończyło.
Aleksandra Gaweł 4E

Zimowy spacer

Pewnego zimowego dnia wybrałam się z psem na spacer. Spotkałam koleżankę Zosię, która tak jak ja wyprowadzała psa. Postanowiłyśmy, że pójdziemy do parku i zrobimy bałwana. Zabrałyśmy się do pracy z ogromną ochotą i zapałem. Czas szybko płynął, a my zadowolone i rozbawione ulepiłyśmy wielkiego bałwana i dodatkowo na śniegu odcisnęłyśmy sylwetki aniołów z rozłożonymi skrzydłami. Byłyśmy bardzo zadowolone z efektów naszej pracy.
W pewnej chwili zobaczyłyśmy, że psy są bardzo zmarznięte i chcą wracać do domu. Miały bardzo zimne uszy, łapki i nos. Wróciłyśmy do domu i nasi rodzice postanowili udać się z ukochanymi czworonogami do weterynarza, aby sprawdzić ich stan zdrowia. Okazało się, że po prostu było im za zimno i trzeba było je tylko okryć na chwilę kocami. Nasi pupile zawinięte w koce
i na naszych rękach wróciły do domu. Tam dodatkowo były ogrzewane suszarkami, a my z koleżanką wypiłyśmy gorącą herbatę. Wszystkim było cieplutko i miło. Przygoda na zimowym spacerze zakończyła się szczęśliwie. Nikt z nas się nie rozchorował, a na przyszłość będziemy pamiętały, żeby nie przybywać zbyt długo na dworze podczas mroźnej pogody.
Magdalena Banaś KL.4E